Gomora i jej skarb, foto Marek Gadzalski

Skowronek, Witeź, Bask, El Paso, Bandos to konie, które na świecie budowały sławę polskiego araba. Stanowiły nowe trendy światowej hodowli. Nie dlatego że były takie same jak konie hodowane gdzie indziej, tylko właśnie ze względu na swoją „inność”.  Ta inna jakość, to był owoc rodzimej kultury hodowlanej i przekonania, że polski koń arabski jest skarbem narodowym. Dziś, po wielu latach destrukcji państwowego systemu hodowlanego, stadniny w Janowie, Michałowie i Białce dryfują bez celu i steru usiłując robić „tak samo i to samo”, co wszystkie stadniny prywatne na świecie. Są bez szans. Czy zatem już doszczętnie roztrwoniliśmy nasz skarb?

Hodowla koni nie powinna należeć do bezpośredniej kompetencji ministra rolnictwa.  AWRSP i ANR to agencje, którym powierzono nadzór, lub raczej likwidację państwowych stadnin i stad. Te instytucje są odpowiedzialne za zmarnowane szanse i brak wizji rozwoju. Wydaje się, że KOWR również żadnej wizji nie posiada. Dwie komisje powołane przez kolejnych ministrów rolnictwa, jakoby dla wypracowania nowych koncepcji, zakończyły się żenadą. Pisałem o tym w moich artykułach „Grochem o ścianę” i „Rado adieu”.  Najgorsze jest to, że pan minister Ardanowski i prezesi KOWR, pomimo ewidentnych niepowodzeń ostatnich aukcji, uważają że opanowali już sytuację. Nie zdają sobie sprawy z własnego braku wiedzy i kompetencji. „Nie będziemy sprzedawać sreber rodowych”- zapewnia minister i nie widzi, że upadają ostatnie fabryki, w których te „rodowe srebra” produkowano.

W poprzednim tekście „Polskie araby – powrócić do korzeni” stwierdziłem, że polską hodowlę trzeba niejako rozpocząć od nowa. Rodzi się więc pytanie, kto i jak ma to zrobić? Czy ma to być minister, który jest pochłonięty epidemią ASF, suszami i powodziami, GMO, protestami rolników, dopłatami do ha, itd. Itd.? Czy hodowlę koni zreformuje KOWR, instytucja która dziedziczy indolencję i likwidatorskie ciągoty AWRSP/ANR?

W istocie, polskim skarbem nie są poszczególne konie. Skarbem są stadniny, tory wyścigowe, stada ogierów, zakłady treningowe, które kiedyś tworzyły najwspanialszy na świecie system hodowlany, zarządzany, nie przez tego czy owego ministra, tylko przez odpowiednie, kompetentne organa, jakimi były Państwowe Zakłady Chowu Koni, później Centralny Zarząd Hodowli Koni, czy nawet Zjednoczenie Hodowli Zwierząt Zarodowych. Skarbem byli ludzie, którzy potrafili ten system zbudować po tragedii II wojny światowej. Kiedyś tego systemu zazdrościli nam hodowcy z Niemiec, Holandii, Danii, Finlandii, Szwecji, Anglii, USA. Przyjeżdżali i kupowali polskie konie, i nie mówię tu tylko o arabach.

Skarb został prawie doszczętnie zniszczony przez amok prywatyzacji, praktycznie  przy braku jakiegokolwiek sprzeciwu ze strony naszego środowiska. Wyjątkiem była postawa Polish Prestige. Pisałem o tym, więc nie będę się powtarzał. Prawie zniszczony, ale to nie oznacza, że nie można skarbu odbudować. Potrzebna jest jednak świadomość ze strony klasy rządzącej, że hodowla koni wraz z jeździectwem to ogromny i cenny rynek, na którym Polska mogłaby konkurować z Niemcami, Holandią, Francją, Anglią i innymi rozwiniętymi hodowlami. Potrzebna jest świadomość prezydenta i premiera, że ośrodki hodowlane to są obiekty dziedzictwa i kultury narodowej, że jeździectwo to jest masowy sport dający zdrowie, tężyznę, kształtujący charaktery, że tzw. „przemysł konny” to są setki  tysięcy miejsc pracy w środowiskach wiejskich i podmiejskich, tysiące profesji i firm, które przy odpowiedniej polityce Państwa mogłyby znakomicie się rozwijać. Marzą mi się zakłady treningu koni w obiektach po byłych stadach ogierów, w których odżyłaby tradycja kawaleryjska. Pisałem o tym w artykułach „Przywróćmy Polsce kawalerię” i „Z kiboli rycerze”.

Niestety świadomości klasie politycznej brak. Moje wystąpienia, listy spotykają się z kompletnym brakiem zainteresowania. Swoje rozgoryczenie wyraziłem w tekście „Słuchają Polaków”? A przecież nie proponuję nic nadzwyczajnego. Chcę powołania zespołu międzyresortowego pod patronatem prezydenta lub premiera, zespołu który podjąłby temat opracowania spójnego programu rozwoju hodowli koni i jeździectwa, programu nie obciążonego wąskim horyzontem resortu rolnictwa i zacietrzewieniem naszego środowiska.

Potrzebna jest ogromna praca. Początek tej pracy wykonaliśmy społecznie w ramach „Hippica pro Patria” – Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ojczystej Kultury, Tradycji i Gospodarki poprzez Jeździectwo. W efekcie w 2009 r. powstał projekt „Narodowy Program Rozwoju Hodowli Koni i Jeździectwa”.

Esencją projektu jest powołanie Holdingu, który w warunkach gospodarki rynkowej zajmowałby się tym, czego nie może i nie powinien wykonywać MRiRW i KOWR, czyli zarządzaniem hodowlą państwową, w taki sposób aby stała się ona osią polskiego „horse industry”.

 

Życzę  wszystkim  Państwu błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia, a w Nowym Roku radości i zdrowia, osobistej i zawodowej pomyślności, realizacji planów. Niech Bóg łaskawy pomoże nam zbudować w Polsce prawdziwy „przemysł konny”, dla swojej chwały i pomyślności Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Marek Grzybowski