Organizatorzy nie skorzystali z okazji aby odwołać tegoroczną Pride of Poland i wpierw uporządkować państwową  hodowlę koni. Wydaje się, że los kolejnego już ministra rolnictwa wisi na wyniku aukcji. Wylicytowana wysoka cena za Perfinkę (lot 10: 1.250.000 euro) jest może jakąś gwarancją,  że nie polecą głowy.  Pan minister deklaruje, że hodowla ma się dobrze, ale są to zapewnienia, w które najprawdopodobniej, ani szef resortu, ani jego główny doradca, sami nie wierzą. Gdyby wierzyli to nie powoływali by trzeciej już z kolei „rady”. Przypomnę, że poprzednie „rady” polegały na czczej gadaninie o wszystkim i niczym i kończyły się kompromitacją.

Kompromitacji nie da się uniknąć jeśli wpierw nie określi się celu, jakiemu ma służyć hodowla państwowa. Ten cel i synergia pomiędzy hodowlą państwową i prywatną zostały już dawno zdefiniowane w dokumencie Narodowy Program Rozwoju Hodowli i Jeździectwa, dokumencie ignorowanym przez kolejnych ministrów i ich doradców.

Celem hodowli państwowej nie jest konkurowanie z hodowlą prywatną, nie jest celem bicie rekordów  cenowych. Aukcja też nie powinna być celem państwowej hodowli, tym bardziej, że wiedza o organizacji i technice prowadzenia aukcji wydaje się być obca tak aktualnym organizatorom jak i ich poprzednikom. Coś na ten temat wiem, więc pozwalam sobie zabierać głos. Patrz m.in. „Meandry aukcji w Janowie”, „Nierzeczywistość Marka Szewczyka”, „Zło prywatyzacji”, „Dylematy Pride of Poland”.

Perfinka, dzierżawy, zarodki i nasienny handel

Klacze matki są podstawą hodowli. Dobrze o tym wiedzieli dawni hodowcy, dlatego decyzje o sprzedaży wybitnych klaczy podejmowane były nadzwyczaj rozważnie. Perfinka najprawdopodobniej w ogóle nie powinna była być wystawiona na sprzedaż, gdyż w ¾ posiada polski rodowód, co jest już rzadkością po spuściźnie panów hodowców: Treli i Białoboka, a także nadzorującej ich działalność z ramienia ANR Anny Stojanowskiej. Nadmierne, komercyjne użycie modnych ogierów spowodowało przesycenie rodowodów obcą krwią, a przez to zniszczenie marki „Pure Polish”, która była ważnym narzędziem marketingowym aukcji Polish Prestige.

Jeśli już jednak zdecydowano, że Perfinka będzie gwiazdą aukcji to powinna być sprzedawana po powrocie do Polski i to z numerem 1, a nie 10.  Gwiazda „pracuje” na całą aukcję, a od dobrego początku zależy powodzenie.  Lansowanie gwiazdy to główny cel akcji promocyjnej, która powinna polegać nie tylko na odpowiednio wczesnym wydaniu katalogu, wcześniejszym jeszcze rozesłaniu  zaproszeń przy odpowiednim wyeksponowaniu gwiazdy. To także całoroczna praca spotkań, rozmów, docieranie do bezpośrednich klientów, często przedzieranie się do nich poprzez kordon pośredników, agentów, trenerów. Tego nie robił Polturf, nie robi tego prezes PKWK. To jest rola stałego zespołu aukcyjnego, którego nie ma od czasów Polish Prestige.

Zadaniem gwiazdy jest też sprowadzenie zainteresowanych klientów do Polski. W pojedynku licytacyjnym jest tylko jeden zwycięzca. Ci którym nie udało się wygrać licytacji o lot 1, z reguły nie chcą wyjechać z pustymi rękami i przerzucają swoje zainteresowanie na inne konie. Dlatego licytacja „pod nieobecność” to błąd logiczny, wynikający z niewiedzy.

Innym błędem jest sztywność cen rezerwowych, decydowanych przez ludzi dalekich od hodowli i od rynku, bez wiedzy, kto z klientów czym się interesuje. Cen „świętych”, zamkniętych w sejfach i tajnych kopertach, z błazeńskim namaszczeniem otwieranych tuż przed licytacją. Aukcja jest grą aukcjonera z klientami i kto tego nie rozumie nie powinien zabierać się za organizowanie aukcji. Pisałem o tym w artykule „Meandry aukcji w Janowie”, pokazując m.in. na czym polega technika licytacji oraz istota cen rezerwowych. Aukcja, kiedy od postąpienia do postąpienia upływają długie minuty, nie jest „aukcją uczciwą” jak się wydaje dyletantom, to jest aukcja zdominowana przez kupujących. Trudno wtedy o wysokie ceny, zwłaszcza przy licytacji koni arabskich, gdzie cena jest efektem chwili, emocji, i subiektywnego poczucia piękna.

Poważnym błędem jest proceder dzierżaw koni hodowlanych, zwłaszcza klaczy. To tak jakby zakład produkcyjny zamiast produkować wypożyczał swoje maszyny konkurencji. Kiedy w 1976 opracowałem pierwszy w Polsce kontrakt dzierżawy ogiera El Paso moją intencją była promocja polskiej hodowli, zdobycie przez ogiera tytułu Czempiona USA. W tym samym roku wysłaliśmy córkę El Paso Wizję aby została Czempionką USA. Ale obydwa utytułowane konie wróciły do polskiej hodowli i dopiero po zaspokojeniu jej potrzeb El Paso za 1.000.000 dol. został sprzedany do USA w 1981 r. Patrz Wzrost i Upadek, Wzrost i upadek 2.  Dzierżawy były wtedy wyjątkiem i miały wyłącznie cel marketingowy.

Gomora i jej skarb, foto Marek Gadzalski

Proceder „wypłukiwania zarodków” jest nie tylko niegodziwością wobec klaczy, której odbiera się macierzyństwo. Jest również błędem marketingowym, który deprecjonuje tak klacz jak i jej potomstwo. Podobnie sztuczna inseminacja i sprzedaż nasienia deprecjonuje wartość ogiera.

Ślepe podążanie za trendami i modami światowymi niepotrzebnie sprowadziło hodowlę koni arabskich z poziomu sztuki do poziomu technologii. Pisałem o tym w tekście „Smutek Arabów” i proponowałem powrót hodowli państwowej do metod naturalnych w tekście „Powrócić do korzeni”. Ten powrót do korzeni, zapoczątkowany w stadninach państwowych, mógłby spowodować, że Polska na nowo zaczęłaby odgrywać na świecie rolę „trend setera”, czyli odzyskać to, co tracone było w latach 2001 – 2020.

Marny początek i koniec żałosny

Aukcję Pride of Poland rozpoczęto od zmiany nazwy i zdemontowania Polish Arabian Summer Festival, który był moim pomysłem dla obudowania aukcji imprezami mogącymi przyciągać publiczność i polityków, w następstwie przyciągać sponsorów. W rezultacie do roku 2000 istniała impreza światowego formatu, złożona z Aukcji Polish Prestige, Pokazu Narodowego, Międzynarodowego Dnia Wyścigowego, wizyt w stadninach, przyjęć, programu turystycznego. Impreza ta miała „świetną prasę” na całym świecie, wypadało na niej bywać, a czołowi polscy politycy zabiegali o możliwość zdobycia miejsca w loży honorowej.

Tegoroczna Pride of Poland  zapamiętana zostanie w prasie nie tyle z uwagi na wysoką cenę Perfinki, co ręko-czynny incydent, jakiego dopuściła się jedna z osób funkcyjnych. I to właśnie jest obraz upadku. Aukcję trzeba zbudować od nowa, ale dopiero po odbudowaniu hodowli państwowej.

Tak więc, Panie ministrze Ardanowski, przy całym moim szacunku dla Prawa i Sprawiedliwości, dla dobrej zmiany, w hodowli koni tej dobrej zmiany nie ma. Polski system hodowlany zniszczony przez „reformę Balcerowicza”, wieloletnie zaniechania i błędy AWRSP/ANR/KOWR wymaga nowego gospodarza, który potrafi dostrzec szansą gospodarczą, społeczną, kulturową, wychowawczą, wizerunkową jaką niesie hodowla koni i jeździectwo. Dedykuję Panu mój artykuł  z 1999 r. pt.  „Swego nie znacie”.

Marek Grzybowski