( 3 maja 2018 – 227 rocznica Konstytucji 3 Maja)

Na czele dwóch sekcji ułanów, w mundurze rotmistrza kawalerii jechał Marek Zaleski, wówczas dyrektor Państwowego Stada Ogierów w Łącku. Za ułanami, Krakowskim Przedmieściem, podążała kawalkada 8 powozów z zaproszonymi gośćmi.  Był rok 1991, dwusetna rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Na schodach Kościoła Św. Krzyża oklaskiwał nas prezydent Wałęsa ze swoją świtą. Po raz pierwszy po wojnie Warszawa mogła zobaczyć ułanów.  Kawalkada zatrzymała się na chwilę naprzeciw kościoła. Na chodniku wśród licznie zgromadzonej publiczności stały dwie eleganckie starsze panie. Jedna wycierała oczy chusteczką, druga, patrząc na niektórych starszych masztalerzy, którzy w ten dzień wcielili się w role ułanów, powiedziała:   – przed wojną, moja droga, kawalerzysta nie miał prawa nosić takiego brzucha.

Byłem dyrektorem Biura Koni w Centrali Importowo – eksportowej Animex, gdy Kancelaria Prezydenta zwróciła się do nas z prośbą o uświetnienie obchodów 200-lecia Konstytucji 3 Maja. Zaproponowałem kawalkadę na trasie Łazienki – Zamek Królewski, która była możliwa dzięki finansowaniu Animeksu i współpracy 2 państwowych stad ogierów: PSO Łąck, które zapewniło jeźdźców i konie oraz PSO Bogusławice, skąd pod wodzą dyrektora Ryszarda Bartmańskiego, przyjechały reprezentacyjne zaprzęgi. W powozach mieli jechać ówcześni celebryci, więc kawalkadę rozpocząłem koktajlem w Pomarańczarni, a zakończyłem  przyjęciem w Bazyliszku. Wszystko przebiegło bez wpadek, chociaż wyzwań było sporo.

Ułani jechali w mundurach wojskowych. Rogatywki z czerwonym otokiem też wypożyczyliśmy od WSW. Dyrektorzy Zaleski i Bartmański sprawnie zorganizowali przywóz, rozładunek koni i sprzętu oraz zestawienie kawalkady. Zapewniliśmy nawet sprzątanie ulicy po przejściu koni. Nie bardzo dopisali celebryci. Zamiast jechać w powozach woleli wraz z Wałęsą oglądać kawalkadę ze schodów Św. Krzyża. Z naszej oferty skorzystał Jerzy Waldorff, aktorzy bracia Damięccy i jeszcze kilka osób, których nazwisk już nie pamiętam. W ostatniej chwili do powozów wzięliśmy z łapanki kilkoro nieopierzonych jeszcze dziennikarzy. Wśród nich znaleźli się Tomasz Lis i Monika Olejnik.

Dziś taka kawalkada byłaby niemożliwa. Nie ma już państwowych stad ogierów. Zniszczono Animex bezsensowną prywatyzacją, która oznaczała utratę rynków zbytu na polskie mięso, przetwory i zwierzęta. Dziś nie ma komu reklamować polskich koni, bo po zniszczeniu państwowych ośrodków hodowlanych przez ANR, polska hodowla nie liczy się na świecie.

Ułani z PSO Łąck