1000 lat po tym jak Bolesław Chrobry wbrew niemieckiemu cesarstwu ustanowił Królestwo Polskie i 500 lat po tym jak to Królestwo złamało krzyżacką pychę i zmusiło pierwszego Prusaka do lennego hołdu, 30% naszych obywateli na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej chce wybrać Stefcia Burczymuchę, 10% obywateli chce głosować na niespełnionego kaznodzieję, a ponoć ok 15% Polaków (wg jakiegoś badania) chciałoby, aby Państwo Polskie w ogóle przestało istnieć.
Wobec wojennej groźby ze wschodu i kulturowego zagrożenia z zachodu znaczna część sceny politycznej zapewnia, że ratunkiem dla Polski jest Unia Europejska, która nie ma wojska, broni, amunicji, nie ma woli walki, ani pieniędzy, ale za to ma chęć objąć swoim zwierzchnictwem polską armię, lasy, zasoby mineralne i finansowe.
Przypomnę też inną rocznicę. W tym roku mija 640 lat od Unii w Krewie (1385 r), gdy Polska i Litwa zapoczątkowały najbardziej genialny projekt polityczny wszechczasów, Unię opartą na wolności i równości obojga narodów. Dzięki temu, że był to związek „wolnych z wolnymi i równych z równymi” Rzeczpospolita Obojga Narodów przetrwała ponad 400 lat, dała Polsce i Europie, pierwszą w historii i drugą po amerykańskiej, konstytucję.
Polska, która może się poszczycić najdłuższą na świecie historią nowożytnego parlamentaryzmu , nie musi od nikogo uczyć się demokracji. (Pierwszy Sejm zwołano w Łęczycy już w 1180 r.) Trzeba natomiast uczyć polskie społeczeństwo wiedzy o własnej historii, podziwu dla minionej wielkości Polski, zaufania do własnych sił i wiary w twórcze możliwości jakie kryją się w polskim narodzie.
Trzeba też uczyć nasze społeczeństwo odporności na kłamstwo medialne i truciznę nienawiści, socjotechniki stosowane przez te siły, które zainteresowane są sprowadzeniem Polski do roli rynku zbytu i rezerwuaru taniej siły roboczej.
Nie możemy na to się zgodzić. Dlatego w sobotę 12 kwietnia wziąłem wraz Marysią udział w Marszu Patriotów pod hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Były nas tysiące Polek i Polaków ogarniętych wspólną myślą „żeby Polska była Polską”. Był też wśród nas jedyny kandydat na prezydenta, który ma nasze poparcie i na którego oddamy głos z pełnym przekonaniem: dr Karol Nawrocki.
Z wykształcenia jest historykiem, doktorem nauk humanistycznych z tytułem uzyskanym na Uniwersytecie Gdańskim. W latach 2017-21 był dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej, gdzie m.in. przywracał pamięć o polskich bohaterach: rotmistrzu Pileckim, św. Maksymilianie Kolbe, błogosławionej Rodzinie Ulmów. Od 1921 r jest prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, znanym z niezłomnego usuwania komunistycznych upamiętnień z ulic polskich miast. Przy tym jest młody (42 lata) zdecydowany w swoich poglądach, śmiały i wytrwały w ich wyrażaniu. Jak przystało na sportowca ma w sobie ducha walki i odporność, te cechy, które sprawiają, że można w nim widzieć przywódcę narodu, jakim powinien być Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Marek Grzybowski
Najnowsze komentarze