Z Baligrodu do Markowej GPS wiedzie nas wąskimi i krętymi drogami Podkarpacia. Ruch jest niewielki, tylko pojedyncze samochody na miejscowych numerach pędzą gdzieś do swoich spraw. Mijamy niewielkie wsie, pojedyncze gospodarstwa i pola, łąki i lasy. Czego szukali tu Niemcy w 1939 roku, w ubogim kraju „podludzi” Polaków, Żydów, Ukraińców?

Odwieczna żądza cywilizowania świata na niemiecki sposób? „Drang nach Osten”? Niemcom nie można zarzucić braku skuteczności. Po Serbołużyczanach i Połabianach pozostało tylko kilka zniemczonych geograficznych nazw. Prusów Krzyżacy „schrystianizowali” doszczętnie, przejmując ich ziemie i miano. Litwinów przed eksterminacją ocaliła unia z Rzeczpospolitą.

Neogotycki kościół parafialny w Markowej pod wezwaniem Św. Doroty znajduje się na niewielkim wzniesieniu na skraju wsi. To tutaj, 7 lipca 1935 r., Józef Ulma i Wiktoria Niemczak wzięli ślub, tutaj chrzcili swoje dzieci i tutaj w bocznym ołtarzu spoczęły doczesne szczątki całej rodziny, po uroczystej beatyfikacji 10 września 2023 r.

Przed głównym ołtarzem polski ksiądz celebruje mszę w języku angielskim dla amerykańskich pielgrzymów: „…Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom…”  Kapłan opowiada o tajemnicy Bożego Królestwa, o szczęściu i radości prostego życia w zgodzie z odwiecznym Boskim Prawem.

Nieopodal kościoła znajduje się Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów. Dom Józefa i Wiktorii nie przetrwał do naszych czasów, ale w Muzeum można zobaczyć pamiątki: książki, sprzęty domowe, warsztat stolarski Józefa i wykonany przez niego pszczeli ul. Do najcenniejszych pamiątek należą fotografie, wykonane przez Józefa za pomocą własnoręcznie skonstruowanego aparatu. Na zdjęciach uśmiechnięte dzieci, najczęściej bose w skromnych ubrankach, ale radosne, Wiktoria w ciąży z kolejnym dzieckiem, prace gospodarskie.

Józef był społecznikiem. Należał do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, działał w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”, był przewodniczącym Powiatowej Sekcji Wychowania Rolniczego w Przeworsku. Rozwijał sadownictwo, pszczelarstwo, hodował jedwabniki, pierwszy we wsi wprowadził elektryczność generując prąd ze zbudowanego przez siebie wiatraka.  Wiktoria ukończyła szkołę powszechną w Markowej i kursy Uniwersytetu Ludowego, występowała w miejscowym Amatorskim Zespole Teatralnym. Z małego gospodarstwa trudno było utrzymać powiększającą się rodzinę więc Ulmowie kupili ziemię w Wojsławicach koło Sokala (dziś Ukraina) i zgromadzili drewno na budowę domu. Niepodległa Rzeczpospolita budziła nadzieję i pozwalała snuć wielkie plany.

Okupacja niemiecka brutalnie wtargnęła w polską rzeczywistość. Niemcy z miejsca zaprowadzali swoją administrację, niemieckie prawo i porządki. W ramach Generalplan Ost już we wrześniu 1939 r. na terenach przyłączonych do Rzeszy wymordowano w egzekucjach Intelligenzaktion ok. 50 tys. osób członków polskiej elity: nauczycieli, księży, ziemian, przedstawicieli wolnych zawodów, działaczy społecznych i politycznych, wojskowych. Kolejne 50 tys. zamęczono w obozach zagłady.

W październiku 1941 r. Niemcy zdecydowali o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”. Akcja „Reinhardt” dla całej Generalnej Guberni zakładała zgromadzenie Żydów w zamkniętych gettach i ostatecznie ich eksterminację. W Markowej, wśród ok. 4,5 tys. mieszkańców żyło około 30 rodzin żydowskich, razem ok. 120 osób. W lipcu i sierpniu 1942 r. Niemcy gromadzili Żydów z powiatu jarosławskiego w obozie przejściowym w Pełkiniach, skąd dalej przewożono ich do obozu zagłady w Bełżcu. Jak podają źródła pomiędzy 1 -16 sierpnia 1942 r. wywieziono z Pełkiń do Bełżca ok. 8 tys. osób. Część Żydów wymordowano w okolicznych lasach, części udało się znaleźć schronienie u Polaków. Ośmiorgu schronienia użyczyli Ulmowie.

Niemcy przewidywali to, więc w całej Generalnej Guberni już w październiku 1941 r. rozwieszono dwujęzyczne obwieszczenia o nowym niemieckim prawie. Rozporządzeniem Hansa Franka z 15 października tego roku wprowadzono przepis: „… Żydzi, którzy bez upoważnienia opuszczają wyznaczoną im dzielnicę, podlegają karze śmierci. Tej samej karze podlegają osoby, które takim żydom świadomie dają kryjówkę…”

W małej chatynce na uboczu Markowej Ulmowie ukrywali ośmioro obcych sobie ludzi przez 19 długich miesięcy w obliczu szalejącego niemieckiego terroru, powszechnej biedy, w ciągłym zagrożeniu życia. Wiosną 1944 r. zostali zadenuncjowani i zgodnie z niemieckim prawem skazani na śmierć. Wyrok, 24 marca 1944 r. wykonał oddział niemieckiej żandarmerii dowodzony przez por. Eilerta Dieken’a. Rozstrzelano najpierw Żydów, potem na oczach dzieci, Józefa i Wiktorię w ósmym miesiącu ciąży, a następnie sześcioro dzieci: 8-letnią Stasię, 6-letnią Basię, 5-letniego Władzia, 4-letniego Frania, 3-letniego Antosia i półtoraroczną Marysię.

Ale, za co dzieci? – ośmielił się zapytać ktoś z ogarniętych przerażeniem sąsiadów, spędzonych na miejsce egzekucji. – Żeby gmina nie miała z nimi kłopotu – miał jakoby odpowiedzieć niemiecki oficer.

W Markowej do końca okupacji przechowano 21 Żydów. Muzeum gromadzi pamięć o ratujących, ratowanych i ofiarach niemieckich prześladowań, Żydach mordowanych za to, że byli Żydami i o Polakach mordowanych za to, że swoim bliźnim z narażeniem życia udzielali pomocy. Wśród książek z domowej biblioteczki Józefa i Wiktorii Ulmów zachowało się Pismo Św., w którym Józef ołówkiem zaznaczył fragment z Przypowieścią o Miłosiernym Samarytaninie.

W Muzeum ponownie spotykamy Amerykanów. – Jesteście pięknym i dzielnym Narodem – stwierdza starszy pan w bejsbolowej czapce. Wasza wiara to najlepsze, co możecie dać światu!

Marek Grzybowski