– Nie mam po co jechać do Polski – stwierdził jeden z moich amerykańskich klientów, gdy zapytałem go, dlaczego nie przyjeżdża na Pride of Poland. Amerykanin dodał – Nie ma u was nic, czego nie mógłbym kupić wszędzie na świecie. W istocie, polska hodowla w pogoni za komercyjnym wynikiem utraciła to, co stanowiło jej wyjątkowy charakter, to na czym budowano sukces aukcji w Janowie od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Aukcja Polish Prestige, a zwłaszcza stworzony wokół niej promocyjny festiwal z całą oprawą medialną, polityczną i sponsorską uratowały Janów, Michałów i Białkę przed obłędem prywatyzacyjnym lat dziewięćdziesiątych. Sukcesy aukcji pozwoliły utrwalić w opinii publicznej przekonanie o tym, że polskie konie arabskie to dobro narodowe. Współczesne zainteresowanie mediów i społeczeństwa tym co dzieje się w polskich stadninach jest efektem całego ciągu sukcesów finansowych, wyrażanych w efektownych cenach, uzyskiwanych na aukcji w Janowie.
Mało kto pamięta, że niewiele brakowało, aby janowska aukcja została przeniesiona do Warszawy. Koncepcję taką głosił Jerzy Wawrzyniak , dyrektor Zjednoczenia Obrotu i Hodowli Zwierząt w końcu lat osiemdziesiątych. Początkowo ja również , jako organizator aukcji i dyrektor Biura Koni w Animeksie, byłem przychylny przeniesieniu aukcji do Warszawy. Mogło to rozwiązać szereg problemów technicznych i organizacyjnych, a przede wszystkim ułatwić klientom bezpośredni udział w licytacji. Hodowcy Andrzej Krzyształowicz i Ignacy Jaworowski koncepcji wyprowadzenia aukcji z Janowa również byli przychylni. Aukcja kolidowała z wypracowanym cyklem pracy hodowlanej. Napływ rzesz obcych ludzi do stadnin stał w sprzeczności z poczuciem elitarności i potrzebą ochrony „sanktuariów hodowlanych” , za jakie hodowcy uważali państwowe stadniny.
Aukcja z pewnością opuściłaby Janów, gdyby nie widmo prywatyzacji, które począwszy od 1989 r. zaczęło wyniszczać całą polską gospodarkę . Prywatyzacje miał realizować nowy „właściciel” stadnin państwowych Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa, później ANR. Jej prezes Adam Tański nie ukrywał, że jego celem jest prywatyzacja nie tylko PGR-ów , ale także stad ogierów i stadnin nie wyłączając stadnin arabskich. Zdałem sobie wtedy sprawę, że aukcja w Janowie jest może ostatnia szansą przeciwdziałania prywatyzacji. Zdecydowanie przeciwstawiłem się idei wyprowadzenia aukcji z Janowa. Udało mi się do tego przekonać zarówno hodowców, jak i dyrektora Wawrzyniaka i aukcja pozostała w Janowie . Śladem naszych zmagań z prywatyzacją jest artykuł „Swego nie znacie”, który opublikowałem w „Gazecie Festiwalowej” , wydawnictwie Polish Arabian Summer Festival 1999.
Myślę, że Marek Trela i Jerzy Białobok realizując wraz z Polturfem aukcję Pride of Poland od 2001 r. nadal pozostawali pod presją zagrożenia prywatyzacyjnego. Obawiam się, że potrzeba sukcesu finansowego za wszelką cenę może determinować również i nowego organizatora, chociaż nie wiadomo jeszcze kto nim będzie. Jak się wydaje „dobra zmiana” na zawsze oddaliła widmo prywatyzacji ocalałych stadnin państwowych. Wymagają one teraz nowej struktury organizacyjnej, nowej koncepcji funkcjonowania hodowli państwowej, nowej wizji rynku i współpracy z PZJ, PZHK, PZHKA, nowej koncepcji marketingowej. Można o tym poczytać, we wcześniejszych moich wypowiedziach na tym blogu.
Warto sobie uzmysłowić, że celem państwowej hodowli nie jest bicie rekordów cenowych, lecz wytrwała praca nad przechowaniem i rozwojem potencjału genetycznego . Może to stać w sprzeczności z komercyjnym celem aukcji.
Niezależnie od tego, kto będzie organizował aukcję, jeśli to ma być poważna i rozwojowa działalność , będzie musiał wykazać na czym polega wyjątkowość oferowanego „ produktu”. Nie będzie to proste.
My organizowaliśmy aukcję pod hasłem „Horses of the State Stud” – „Konie ze stadnin państwowych” . Ta marka podkreślała wyjątkowość państwowego programu hodowlanego, nie mającego sobie równego na świecie. Ta wyjątkowość oznaczała:
- nieprzerwaną od dziesięcioleci ciągłość programu hodowlanego;
- kontynuacją męskich i żeńskich linii hodowlanych od pierwszych importów z Arabii;
- naturalne metody rozrodu i wychowu koni;
- obligatoryjność próby wyścigowej – polskie konie były „piękne i dzielne”;
Co z tego nam zostało na dziś? O tym napiszę w następnym odcinku, jeśli Pan Bóg pozwoli.
Marek Grzybowski
Najnowsze komentarze