Kilka dni temu na portalu www.polskiearaby.com ukazał się artykuł prof. Krystyny Chmiel pt. „Program odkurzony”  ,nawiązujący do  „Polskiego programu hodowli czystej krwi arabskiej”, opracowanego w 2001 r. przez Izabelę Pawelec Zawadzką, Mariana Budzyńskiego i autorkę artykułu. Warto przeczytać ten tekst, gdyż uwidacznia on  niektóre przyczyny upadku polskiej hodowli.  Postaram się uzupełnić myśli zawarte w artykule prof. Chmiel o kontekst marketingowo-rynkowy, bez którego nie sposób zrozumieć źródeł minionego sukcesu, ani przyczyn aktualnego upadku hodowli, która jeszcze do końca lat dziewięćdziesiątych była „trend seterem” hodowli światowej.  

Źródła sukcesu

Niewątpliwy sukces polskiej hodowli koni czystej krwi wyraża się zazwyczaj w milionach dolarów, tytułach czempionów, niezliczonych wypowiedziach publicystów, hodowców, pasjonatów. Nigdy jednak nie spotkałem się z żadną analizą, skąd ten sukces się wziął, sukces który mógłby być wzorem do powtórzenia w polskiej hodowli koni innych ras.

Źródła sukcesu były dwa, równoważne, oparte o profesjonalizm:

  1. państwowy system hodowlany, i
  2. odpowiedni program marketingowy.

Państwowy system hodowlany

System ten zbudowany został po wojnie przez wybitnych przedwojennych hodowców, najczęściej ziemian, oficerów polskiej armii na Zachodzie, którzy zorganizowali repatriację rozproszonych przez wojnę koni, utworzyli państwowe stadniny, państwowe stada ogierów, państwowe tory wyścigów konnych. Podkreślam słowo „państwowy” , gdyż tylko w oparciu o Państwo można było zbudować spójny, logiczny system hodowlany, który budził zazdrość zagranicznych klientów Animeksu.

Hodowla koni czystej krwi w Janowie, Michałowie, Kurozwękach i Białce była częścią tego systemu i podlegała czytelnym ogólnym zasadom:

  • wartość hodowli opiera się na silnych rodzinach żeńskich,
  • w rozrodzie i chowie stosuje się tradycyjne metody,
  • próba wyścigowa jest obligatoryjna dla koni włączanych do stada zarodowego,
  • nowe prądy krwi wprowadza się ostrożnie, aby nie utracić „polskości” rodowodu,
  • nowe ogiery testowane są na dużych populacjach klaczy,
  • unika się inbredu.

Pomimo, że hodowla prowadzona była przez wybitne indywidualności: Andrzeja Krzyształowicza, Ignacego Jaworowskiego, Andrzeja i Władysława Guziuków, Teresę Dobrowolską, nie unikali oni wspólnych narad, dyskusji, nawet sporów podczas cyklicznych przeglądów stadnin, w których uczestniczyli też Adam Sosnowski i Roman Pankiewicz. Zasługi tych dwóch ostatnich hodowców niesłusznie uległy zapomnieniu przy nadmiernym eksponowaniu roli Izy Zawadzkiej. Wspólnie oceniano postępy hodowlane, rozdzielano ogiery, wybierano konie na aukcję. To współdziałanie prowadziło do obiektywizacji ocen, a także pozwalało unikać błędów. Istniała wtedy polska myśl hodowlana, która imponowała światu.

Państwowy system hodowlany, jakkolwiek w pierwszym okresie nastawiony głównie na poprawę pogłowia koni dla rolnictwa, był również źródłem wielu sukcesów sportowych, wyścigowych i eksportowych. W latach siedemdziesiątych,  jako młody pracownik Animeksu, z satysfakcją obwoziłem klientów z całego świata po państwowych stadach i stadninach, które zadziwiały swoim zorganizowaniem, jakością pracy, a przede wszystkim jakością koni. Ta jakość była wynikiem pracy znakomitych ludzi: hodowców i dyrektorów państwowych ośrodków. O stadninach arabskich już wspominałem. Warto przypomnieć choćby kilka osób, które przyczyniły się do rozwoju hodowli innych ras: Jacek Pacyński (Liski), Jerzy Jaworski (Kozienice), Henryk Helak (Iwno), Czesław Matławski (Gniezno), Antoni Tomaszewski (Łąck), Andrzej Osadziński (Bogusławice).  To tylko przykłady. Nie sposób wymienić w krótkim felietonie wszystkich zasłużonych dla polskiej hodowli i sportu. Ten blog jest otwarty dla wspomnień. Zachęcam, zwłaszcza młodsze pokolenie, do przypominania zasług swoich poprzedników. Powinny być one inspiracją dla naszych współczesnych śmiałych marzeń.

Wieczór Trzech Króli

Piszę ten tekst 6 stycznia i jeszcze dźwięczy mi w uszach podwójny Mazurek Dąbrowskiego. Sukces Kamila Stocha zapiera dech w piersiach. Wyciska łzy z oczu Polski Hymn, grany w Niemczech i Austrii, śpiewany przez rzesze polskich kibiców, wspaniałych zawodników, trenerów i działaczy. W takiej chwili powraca marzenie: może kiedyś doczekamy że polscy jeźdźcy, na wyhodowanych w  Polsce koniach, odnosić będą podobne sukcesy. Czy to jest możliwe?

Cuda się zdarzają. Odbudowujemy polskie stocznie, LOT i inne spółki skarbu państwa podniesiono z upadku, polskie górnictwo przestało przynosić straty, Polska mówi własnym głosem na światowych forach. Pora podnieść z upadku polską hodowlę koni i polski sport jeździecki. Drogą do sukcesu nie jest jednak „program” ospale i bez wizji  pisany przez Radę ds. Hodowli Koni przy Ministrze Rolnictwa. „Program” ten skrytykowałem już na moim blogu i nie będę do tego powracał .  Jako alternatywę, proponuję inny dokument istniejący od 2009 r.  i wart „odkurzenia” – „Narodowy Program Rozwoju Hodowli i Jeździectwa”,  stworzony przez zespół w składzie: Marcin Szczypiorski i Radosław Wiszniowski (PZJ), Andrzej Stasiowski (PZHK) i niżej podpisany.

Marek Grzybowski

p.s. O programie marketingowym, który legł u podstaw sukcesu polskich koni arabskich, a także o przyczynach upadku tej hodowli napiszę w kolejnym felietonie.