janow l siedemdziesiate

Aukcja w Janowie – lata siedemdziesiąte, powitanie gości: dyr. A. Krzyształowicz i autor

Są sprawy, których odpuścić nie można. Dla mnie taką sprawą jest państwowa hodowla koni, która (przy właściwej jej organizacji) mogłaby być fundamentem ważnej dziedziny gospodarczej , polskiego „horse industry” oraz rozwoju jeździectwa w Polsce. Koncepcja, opracowana w gronie przyjaciół, członków  Hippica Pro Patria – Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ojczystej Kultury, Tradycji i Gospodarki poprzez Jeździectwo,  jak dotąd nie przebiła się do decydentów politycznych. Nie składamy jednak broni.  Zanim opowiem o dalszych działaniach przedstawię historię naszych zmagań z Ministerstwem Rolnictwa, Agencją Nieruchomości Rolnych i ogólnie z bezmyślną, a  może nawet przestępczą, prywatyzacją państwowych  stadnin i stad.  Prywatyzacji, ktorej  sprzeciwiałem się od zawsze. Uważałem, że Polskę trzeba budować, a nie wyprzedawać. Paradoksalnie cenę za obronę państwowej hodowli zapłaciła prywatna firma Polish Prestige.

W latach siedemdziesiątych, jako pracownik Centrali Importowo- Eksportowej Animex, woziłem klientów   do państwowych stadnin i stad ogierów. Byłem zachwycony, że w tej siermiężnej PRL  mogę moim klientom pokazać świetnie zorganizowany system hodowlany, dobre konie, profesjonalne zespoły ludzi, kultywujących wiedzę i sztukę hodowli koni.  Byłem dumny z tego, że Polska ma czym się poszczycić i zaimponować gościom „z Zachodu”.

W nowej rzeczywistości lat osiemdziesiątych istniejącego  systemu hodowlanego nie trzeba było likwidować, lecz przestawić go na nowy cel. Polskie rolnictwo nie potrzebowało już konia  jako siły pociągowej . Rozwijające się jeździectwo i wyścigi to był  rynek, którego nie wolno było lekceważyć. Niestety państwowe stadniny i stada włączone zostały do AWRSP, i podobnie jak PGR-y  przeinaczone do prywatyzacji.

Po 17 latach pracy w Animeksie, dzięki Solidarności zostałem dyrektorem biura eksportu koni . Wcześniej jako bezpartyjny nie miałem na to szans, chociaż hodowcy doceniali moją pracę, a zwłaszcza rozwój aukcji w Janowie.  O tym okresie napisałem w cyklu artykułów w Koniu Polskim pt. „Koń a sprawa polska”.  ( zobacz w zakładce „O autorze”).

Ekipa PP od lewej: Michał Grzybowski, Marcin Wyszomirski, Marek Bojarski, Joanna Lewicka, Sławek Wiszniowski, autor

W końcu lat osiemdziesiątych janowska aukcja była już największą aukcją dla koni arabskich na świecie. Nadałem jej tytuł Polish Prestige Janów Podlaski Sale.  Rozwijał się eksport polskich koni, kwitła też październikowa aukcja koni wyścigowych.  Potrzebowałem wzmocnić mój zespół. Zaproponowałem pracę Sławkowi Wiszniowskiemu, Markowi Bojarskiemu, Rafałowi Przedpełskiemu. Później przyłączył się do nas Marcin Wyszomirski i Joanna Lewicka.

Animex niestety również miał podlegać  prywatyzacji.  Dowiedzieliśmy się, że Animex, jako spółka prywatna, nie będzie już finansował kosztów „państwowej”  aukcji w Janowie.

Wyprzedzając prywatyzację rozwijaliśmy więc sponsoring Narodowego Pokazu, przygotowywaliśmy  stadniny do wzięcia na siebie części kosztów organizacji i promocji aukcji, wprowadziliśmy system opłat dla klientów i widzów.  Dla mnie osobiście prywatyzacja Animeksu oznaczała przejęcie mojej wieloletniej pracy dla Polski przez grupę nowych prywatnych właścicieli. Prowadziłem więc rozmowy z zarządem o wydzieleniu Biura Koni w oddzielną firmę Polish Prestige Sp. z o.o. z większościowym kapitałem Animeksu, ale z jakimś udziałem moim i pracowników Biura.

Rozmowy z zarządem Animeksu,  po początkowej akceptacji,  przedłużały się i zrozumieliśmy, że jesteśmy zwodzeni. Aby nie tracić czasu zarejestrowaliśmy w  grudniu  1990 spółkę z o.o. Polish Prestige jako osoby fizyczne, nie zamykając Animeksowi możliwości wejścia kapitałowego. Nic z tego ostatecznie nie wyszło  złożyliśmy więc wymówienia z pracy. W Animeksie pozostała grupa pracowników z mojego biura, którzy nie zdecydowali się odejść wraz z nami. „Środowisko  koniarzy ” przyjęło nasze odejście z mieszanymi uczuciami.  Starsza generacja hodowców arabskich : Krzyształowicz, Jaworowski, bracia Guziukowie, Iza Zawadzka widzieli w nas nadzieję.  Ignacy Jaworowski mawiał, że Polish Prestige będzie dla hodowli „tratwą ratunkową, gdy Animex zatonie”. Młodsi hodowcy  traktowali nasz ruch raczej z niechęcią.

-Chłopcy sami się wy****dolą – powiedział Marek Zaleski, prorokując, że spółka Polish Prestige nie przetrwa.

Cdn.