Została nam historia

Piękna i dumna historia Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, utrwalona w obrazach Juliusza Kossaka, Józefa Brandta, Trylogii Sienkiewicza. Romantyczna i inspirująca historia zwycięstw i porażek, kontaktów dyplomatycznych z Orientem, wypraw do Arabii po konie. To korzenie polskiej hodowli. Kiedyś potrafiliśmy to pokazać. Budowaliśmy markę polskiego araba w oparciu o wyjątkowość polskich dziejów.

A historia współczesna? Życiorysy Andrzeja Krzyształowicza i Adama Sosnowskiego to gotowy scenariusz na filmową epopeję. Rabunek  Janowa przez barbarzyńców ze wschodu, okupacja barbarzyńców z zachodu, wojenna tułaczka, ratowanie koni w bombardowanym Dreźnie, wreszcie powrót do Polski i organizowanie państwowych stadnin. Temat ciągle czeka na reżysera, który potrafi podejść do tego z wiedzą i miłością. Byłaby to godna produkcja dla upamiętnienia 200 lat państwowej stadniny w Janowie Podlaskim. Niestety nikomu nie przyszło to do głowy.

O takim filmie rozmawiałem z Mike Nichols’em w Nowym Jorku, wiosną 2000 roku, planując kongres WAHO w Polsce. Pomysł zaproszenia kongresu WAHO zgłosiłem jeszcze w 1998 r. wbrew stanowisku Izy Zawadzkiej, która nie wierzyła, że stać nas na taki wysiłek organizacyjny. Pomysł spodobał się jednak Katherine Murray, zaprzyjaźnionej z Polską Brytyjce, która była Sekretarzem WAHO.  Katherine pomogła uzyskać zgodę  Prezydenta WAHO , Jay’a Stream’a, a później przekonała do pomysłu również Izę. Film nie powstał. W 2001 r. firma Polish Prestige została pozbawiona prawa organizowania janowskiej aukcji. Kongres WAHO odbył się w 2002 r., ja nie zostałem nań zaproszony.

Utracona tożsamość

– Pokonaliśmy Egipt, Elkin i Elkana Czempionami USA –  w październiku 1973 entuzjastycznie depeszował do Animeksu Mike Nichols.  Było to pierwsze istotne zwycięstwo marketingowe marki „Pure Polish” nad konkurencyjną marką „Straight Egyptian”.  Przez dziesięciolecia znak „Pure Polish” był podstawą naszej reklamy, która eksponowała polską myśl hodowlaną opartą o kilka niewzruszonych kanonów państwowej hodowli :

  • ciągłości pokoleń hodowców i pokoleń koni
  • naturalnych metod rozrodu i wychowu
  • obligatoryjności próby wyścigowej.

Potęgę polskiej hodowli tworzyli Andrzej Krzyształowicz, Roman Pankiewicz, Adam Sosnowski, Ignacy Jaworowski,  Andrzej i Władysław Guziukowie. Stanowili oni elitę światowych hodowców i świat przyjeżdżał do nich po nauki. Można śmiało powiedzieć, że to Polska wytyczała trendy światowej hodowli.

Ze wszystkich tych kanonów za czasów „Pride of Poland” zrezygnowano. Polska przestała być liderem, zaczęła podążać za światową modą, nie koniecznie rozsądną i dobrą dla rasy. Krzyształowicz i Jaworowski nadzwyczaj ostrożnie wprowadzali obcą krew do polskiej hodowli. Nie można tego powiedzieć o następcach. Należy zadać pytanie czy te wszystkie obce ogiery, które kryły w Polsce po 2000 r. były rzeczywiście potrzebne dla poprawy rasy, czy raczej wprowadzano je dla potrzeb komercji i przypodobania się niektórym klientom. Ceną była rezygnacja z marki „Pure Polish” bo rodowody nasycone obcą krwią trudno już nazwać „czysto polskimi”.

Ciągłość pokoleń hodowców również została zerwana. Trela i Białobok wyrastali u boku Krzyształowicza i Jaworowskiego, ale po sobie nie pozostawili nikogo. To jedno z wielu zaniedbań i braku nadzoru fikcyjnego „właściciela” jakim zawsze była Agencja Nieruchomości Rolnych.

Utracona godność

Podążając za światowymi trendami wprowadzono powszechnie do hodowli państwowej sztuczną inseminację, mrożenie i eksport nasienia, handel zarodkami. Techniki zbędne i szkodliwe w hodowli koni, zwłaszcza ras elitarnych, sprowadzają hodowlę z poziomu sztuki  na poziom komercyjnej mas produkcji. Jeśli ktoś chce polemizować niech porozmawia z hodowcami koni pełnej krwi angielskiej.

Polska hodowla państwowa  w mas produkcji nie ma szans, więc jeśli chce coś znaczyć musi powrócić do swej oryginalnej myśli hodowlanej. Albo będzie inicjatorem zmian w hodowli światowej, albo prędzej czy później przestanie istnieć . Hodowli koni arabskich trzeba przywrócić godność. Aby to zrobić hodowcy muszą najpierw sami sobie przypomnieć o swojej godności.

Popatrzmy np. na nasze pokazy.  Hodowcy i właściciele koni pokrzykujący i tupiący przy wipowskich stolikach,  wokół ringu pomagierzy szeleszczący torebkami i grzechoczący plastikowymi butelkami, a w ringu przestraszony koń wybałuszający oczy na fircykowatego prezentera.  Ten styl  rodem z „Dzikiego Zachodu” rozprzestrzenił się na cały świat i zainfekował pokazy koni w krajach o starej kulturze hodowlanej.

Popatrzmy na nasze konie: ogiery i klacze. Czy im nie należy się godność? Niektórzy hodowcy traktują swoje konie jak członków rodziny.  Kiedyś polski hodowca Wielki Hetman Koronny hrabia Seweryn Rzewuski nie wahał się obdarzyć rodowym nazwiskiem swego ogiera czołowego. Zastanówmy się czy dumny magnat zgodziłby się na onanizowanie ogiera aby uzyskać od niego porcję nasienia? Ogier po to jest ogierem aby krył naturalnie i nie należy mu tego przywileju odbierać.

Transfer zarodka jest zbrodnią przeciw macierzyństwu . Najważniejszą funkcją  życiową klaczy jest  urodzenie i odchowanie źrebaka, nie kariera pokazowa, dla której najczęściej dokonuje się transferu.

Kryzys „Pride of Poland”  jest  następstwem  wieloletnich zaniedbań hodowli państwowej, najpierw niszczonej,  a potem nieudolnie zarządzanej przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Janowskiej aukcji nie uratuje żaden kontrakt na kolejnego organizatora, nie uratują jej pieniądze, gdy brak jest wizji i wiedzy. Potrzebne są głębokie zmiany strukturalne, o które dopominam się na tym blogu i w Komisji ds. Hodowli Koni powołanej przez ministra Jurgiela.  Jak na razie bez powodzenia.

Marek Grzybowski